(t.i)- twoje imię (t.k.w)- twój kolor włosów N- Nathan A- Ariana J- Jay Ty- Ty M- Max Nina- Nina T- Tom K- Kelsey S- Siva Nar- Nareesha
*Perspektywa Jaya*
J: Nie mogę uwierzyć, że już pakujesz walizki. To był najlepszy miesiąc w
moim życiu.
Siedziałam na łóżku i patrzyłem jak (t.i) chodzi po całym pokoju w
poszukiwaniu reszty jej rzeczy.
Ty: Proszę cię, nie dobijaj mnie jeszcze bardziej. Z całej siły próbuje się
nie rozpłakać. Dla mnie też był to najwspanialszy czas w moim życiu.
Oczy dziewczyny się zaszkliły, więc podszedłem do niej i przytuliłem.
Usiedliśmy na łóżku nadal będąc w siebie wtuleni.
J: Ale musimy się pożegnać. Ja mieszkam w Londynie a ty w Polsce. Żadne z
nas nie zrezygnuje z własnych marzeń.
Ty: Jay obiecuje, że będę…
J: Nie obiecuj, że będziesz pisać i nie obiecuj, że będziesz dzwonić, bo
oboje wiemy, że to i tak nie wypali. Po prostu obiecaj mi, że będziesz
pamiętała to, co było między nami.
(T.i) spojrzała się na mnie ze łzami w oczach. Czułem, że zaraz też się
rozpłaczę.
Ty: Obiecuję, że nigdy o tym nie zapomnę.
Siedzieliśmy tak chwile jeszcze w milczeniu, ale ja postanowiłem ją
przerwać.
J: Pamiętam jakby to było wczoraj. Mój przyjazd tu i nasza spotkanie. Wszystko
się waliło i myślałem, że będą to moje najgorsze wakacje a jednak jest inaczej.
*Wspomnienia*
J: "Jay no, choć, będzie fajnie. Zobaczysz." No właśnie widzę…
jest zajebiście. Nawet jeszcze nie wyszliśmy z lotniska a ja już mam problemy.
Chłopaki namówili mnie na wyjazd na Ibizę żeby trochę się rozerwać. W
naszym słowniku to znaczy upić się do nieprzytomności. Każdy wie, że mnie do
imprezy namawiać nie trzeba a w szczególności na Ibizie, ale kilka miesięcy
temu wszystko się zmieniło i tym razem nie miałem ochoty jechać. Tym razem nie
jechaliśmy sami, to znaczy wcześniej też nie jechaliśmy sami, bo zawsze była z
nami Kelsey i Nareesha. Teraz, jako jedyny jestem singlem i to jest powód, dla
którego chciałem zostać w domu. Nie mam nic przeciwko Arianie i Ninie, bo są to
naprawdę wspaniałe dziewczyny, ale wiem jak to będzie… trzymanie się za rączki,
buzi, buzi a ja sam jak ten palec.
S: Nie przesadzaj, zawsze mogło być gorzej.
J: Co może być gorszego od zgubionego bagażu?
N: Zawsze mogłeś zgubić telefon i jak byśmy cię znaleźli na tej wyspie po
imprezie?
J: Młody nie bądź taki do przodu, bo ci tyłu zabraknie.
Nathan im robi się starszy tym bardziej przypomina… nas. Boże, co myśmy
zrobili z tym dzieckiem?
A: Dajcie mu już spokój. Chodź zgłosimy to.
Ariana złapała mnie za ramię i pociągnęła w stronę informacji (Nie wiem
gdzie się zgłasza zagubienie bagażu) Ariana całkowicie różniła się od Nathana,
owszem lubi się z innych ponaśmiewać, ale zaraz proponuje pomocną dłoń.
Po zgłoszeniu zaginięcia mojej torby i wypełnienia wszystkich papierów
mogliśmy pojechać do naszego hotelu.
J: Dzięki ci Ariana, że mnie z tym nie zostawiłaś jak reszta moich
"najlepszych" przyjaciół.
A: Nie ma sprawy.
Po czym mnie przytuliła i poszliśmy w stronę taksówek. Kiedy dojechaliśmy
do hotelu każdy z nas dostał swój własny apartament. Z jednej strony miałem
więcej prywatności, ale z drugiej nie było nikogo, z kim mogłem się pośmiać.
Najczęściej to dzieliłem pokój z Nathanem i to on zawsze śmiał się ze mnie. Kiedy
jestem pijany wyprawiam przeróżne rzeczy Np. pewnego razu nasikałem sobie do
walizki. Chłopaki mieli z tego ubaw przez kilka miesięcy.
Schowałem mój bagaż podręczny do szafy i byłem już gotowy do wyjścia.
Wszystkie ciuchy miałem w drugiej walizce, więc nie mam nic do przebrania,
nawet nie mogę sobie popływać, kiedy chłopacy się rozpakowywują. Wyszedłem na balkon,
z którego miałem widok na basen. Stanąłem przy barierce i chwyciłem za mój
telefon. Przynajmniej tyle mi zostało przyjemności. Po jakimś czasie usłyszałem
gwizdanie z nad basenu, więc spojrzałem w tamtym kierunku i ujrzałem czwórkę
idiotów. Machali mi żebym zszedł na dół. Nigdzie nie było widać dziewczyn, więc
tak zrobiłem. Kiedy tam doszedłem chłopaki leżeli na leżakach z drinkami w
dłoniach.
T: JayBird mamy dla ciebie coś na poprawienie humoru.
J: Dzięki ale jednak wolałbym mój bagaż. A wy tak sami tu siedzicie?
M: Tak, dziewczyny poleciły na zakupy. Ty byłeś wymówką żebyśmy nie musieli
iść.
J: Polecam się na przyszłość.
N: No już się nie gniewaj za to na lotnisku. Zobaczysz to jeszcze będą
twoje najlepsze wakacje.
S: Młody ma racje, może kogoś poznasz.
J: Tak i pobawię się w wakacyjny romans.
T: A czemu nie? Od tego się zacznie a kto wie może później..
J: Nie mam ochoty na takie gierki. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałbym
być na waszym miejscu. Mieć kogoś wyjątkowego u swojego boku.
Dużo myślałem nad moim życiem miłosnym i nie wiem, dlaczego nie mogę znaleźć
nikogo, dla którego mógłbym zrobić wszystko. Może coś jest ze mną nie tak?
Owszem byłem w jakiś tam związkach, ale nie trwały one za długo. Chciałbym się
w końcu zakochać i zacząć poważniejszy związek. W końcu nie mam już osiemnastu
lat. Może chłopaki mają rację, może powinienem zacząć swoje
"poszukiwania".
Przez dłuższy czas siedzieliśmy w ciszy i patrzeliśmy się w przestrzeń. W
pewnym momencie moją uwagę przykuła wysoka (t.k.w). Nagle usłyszałem śmiechy ze
strony chłopaków.
T: Ziemia do Jaya.
M: Chyba mamy zwyciężczyni.
J: Wiecie, co chłopaki mam dosyć takich waszych żartów. Nie wiem po o tu z
wami przyjechałem. Na razie.
Poszedłem z powrotem do mojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Nie wiedziałem,
co mam ze sobą zrobić. Kiedy tak leżałem nagle mój telefon zaczął dzwonić.
Szybko go odebrałem.
J: Halo… Tak to ja…. To świetnie. Dobrze będę czekał… Dowidzenia. Dziękuje
bardzo.
Znaleźli mój bagaż i przyślą go do hotelu jeszcze dziś. Może jednak nie będą
takie złe wakacje. Przynajmniej spędzę trochę czasu nad basenem albo pójdę na
plaże.
*Dwie godziny później*
M: Jay szykuj się na imprezę!
J: Max naucz się pukać!
Cała czwórka wtarła do mojego pokoju.
S: Przestań i tak w niczym byśmy ci nie przeszkodzili.
J: Co to miało znaczyć?
N: No to, że nie masz dziewczyny no i wiesz..
J: Dobra nie kończ. Cały wyjazd będziecie dla mnie tacy "mili"?
M: Weź już też przestać, bo miewasz teraz te woje humorki jak dziewczyna w
ciąży. Mamy coś dla ciebie żeby cię przeprosić, że ci dokuczamy.
Max podał mi karteczkę z numerem telefonu.
J: Co to jest?
M: Numer telefonu dziewczyny z nad basenu. Wiesz tej, która ci się
spodobała.
J: Skąd go masz?
M: Trochę zagadałem i dałam mi swój numer.
J: A co jeśli Nina się dowie, że podrywałeś inną dziewczynę?
T: Przecież się nie dowie. A teraz się szykuj, bo wychodzimy. Dziewczyny
już tam czekają.
Nie mając żadnego wyjścia poszedłem się przebrać. Na szczęście jakąś
godzinę temu przynieśli mi mój bagaż i miałem, w co się przebrać. Po 20
minutach byłem już gotowy.
Wyszliśmy z hotelu i kierowaliśmy się w stronę jakiegoś klubu. Nagle Tom
wyciągnął z kieszeni jakiś aparat i zaczął pstrykać nam zdjęcia.
T: A teraz uwiecznimy to, że nasz jedyny singiel potrafi bawić się bez
dziewczyny.
Postanowiłem już nic nie mówić i po prostu dobrze się bawić. W końcu
doszliśmy do tego klubu i teraz jedynie zostało nam znaleźć dziewczyny. Nie
było to trudne, więc już po kilku minutach je znaleźliśmy. Ku naszemu
zdziwieniu dziewczyny rozmawiały z dziewczyną z nad basenu. Spojrzałem na Maxa
a ten cały zrobił się czerwony. Nina nas zobaczyła, więc cała piątka dziewczyn
do nas podeszła. Czekaliśmy na ciąg dalszy tej niezręcznej sytuacji.
Nina: Hej Max. Poznałeś już moją znajomą? Poznałyśmy się kilka miesięcy
temu na jednej sesji zdjęciowej w Nowym Jorku.
M: Bardzo miło cię poznać jestem Max.
J: Przestać łysolku. Przecież widać, że ona wie.
M: Nina to nie było tak. Ja wziąłem ten numer od…
Ty: (T.i)
M: No właśnie. Od (t.i) na szczytny cel.
Nina: Max ja wcale nie jestem zła. I niech zgadnę ta wasza "fundacja charytatywna"
nazywa się Jay.
N: Wiedziałem, że ktoś nas zrozumie.
Oni mieli ubaw ja miałem ochotę zapaść się pod ziemię.
A: Dobra chłopaki jak już wiecie to jest (t.i). A to jest jak już wiesz Max
a reszta to Tom, Nathan, Siva i…
J: Fundacja charytatywna.
Wyprzedziłem Arianę. (T.i) zaśmiała się a dla mnie był to już dobry znak. Mało
dziewczyn śmieje się z moich dennych żartów.
S: To może pójdziemy się czegoś napić? A Jay i (t.i) poznają się trochę
lepiej.
Nar: Świetny pomysł. To do zobaczenia później.
Cała paczka poszła do baru zostawiając naszą dwójkę.
J: Przepraszam cię za nich. Bawią się w jakieś swatki.
Ty: Nic się nie stało. To opowiedz coś o sobie.
Znaleźliśmy jakieś ciche miejsce i zaczęliśmy rozmawiać. Powiedziałem je
trochę o sobie i The Wanted a ona powiedziała kilka słów o sobie. Dowiedziałem się,
że jest modelką z Polski, ale podróżuje po całym świecie. Tak właśnie poznała
Ninę. W przyszłości chciałaby też chodzić na wybiegach, ale to są tylko
marzenia. Z własnych doświadczeń wiem, że marzenie się spełniają, jeżeli tylko
ciężko nad nimi pracujesz. Po kilku godzinach zebraliśmy naszych pijaków i
wróciliśmy do hotelu. Odprowadziłem (t.i) do jej pokoju.
Ty: Fajni się bawiłam z tobą i z twoimi kumplami.
J: Tak z nimi zawsze jest zabawnie. Słuchaj może to głupie, ale dałabyś się
wyciągnąć na jakąś kolacje?
Ty: Bardzo chętnie a o której?
J: 18 może być?
Ty: Może być. Zgaduje, że masz mój numer, więc zobaczymy się jutro.
Dziewczyna zamknęła drzwi a ja jeszcze stałem tak kilka minut, gapiąc się
na jej drzwi i uśmiechając się jak idiota.
* Następny dzień wieczór*
J: Czemu jak zwykle nie mam, w co się ubrać.
N: No wiesz… przyjechałeś tu na wakacje, więc nie brałeś nic na takie
okazje.
K: Nathan ma racje.
N: Jakie to miłe uczucie słyszeć od kogoś, że mam racje.
Wszyscy popatrzeliśmy się na młodego, ale postanowiliśmy nic nie mówić.
K: Wracając do tego, co mówiłam. Jestem pewna, że ona nie oczekuje żebyś
przyszedł w garniturze. Załóż jakieś spodnie, koszule i gotowe.
Zrobiłem tak jak mówiła Kelsey. Jak zawsze miała racje. Wysłałem (t.i)
adres gdzie mamy się spotkać. Po drodze do restauracji kupiłem jeszcze kwiaty i
byłem gotowy na to spotkanie. Kiedy doszedłem na miejsce dziewczyny jeszcze nie
było, więc postanowiłem na nią poczekać w środku. Usiadłem przy stoliku gdzieś
z tyłu żeby czasami nikt mnie nie rozpoznał. Nie chciałbym żeby ktoś nam
przeszkodził. Długo nie musiałem czekać. (T.k.w) wyglądała nieziemsko w białej
sukience i kwiatkiem na włosach.
Ty: Cześć. Długo czekasz?
J: Nie. Właśnie przyszedłem. Ślicznie wyglądasz.
Ty: Dziękuje. To, co… zamawiamy coś?
J: Jasne.
Podałem dziewczynie menu. Długo się nie zastanawialiśmy. Kiedy przyszedł kelner,
jako pierwszy złożyłem zamówienie.
J: Poproszę makaron z sosem paprykowym.
Ty: A ja poproszę Bananaffees.
Kelner wszystko zapisał i poszedł do kuchni.
J: Zaczynasz od deseru?
Ty: Tak a co?
J: Nic, to trochę dziwne.
Ty: Dobrze to zostawię go na sam koniec, ale teraz sobie wyobraź. Podczas
jedzenia głównego posiłku trafi w nas meteor i wszyscy zginiemy. Nie dość, że
zginęłam to jeszcze nie doczekałam deseru… deseru, na który tak bardzo
czekałam, o którym wręcz marzyłam. Moim ostatnim posiłkiem byłoby zwykłe danie
zamiast deseru, który był dla mnie wszystkim, tylko, dlatego że wydaje ci się
to dziwne. A ty zginiesz z poczuciem winy, że nie dałeś mi zjeść tego deseru,
jako pierwszego posiłku i zabrałeś mi moją ostatnią przyjemność.
Przez chwilę milczeliśmy, ale zaraz wybuchnęliśmy śmiechem.
J: Skoro tak to wygląda z twojego punktu widzenia to przepraszam.
Kelner przyniósł nam nasze dania, więc zaczęliśmy jeść i przy tym rozmawiać
na różne tematy. Po posiłku zrobiło się późno, więc postanowiliśmy wrócić do
hotelu. Jak poprzedniej nocy odprowadziłem (t.i) do jej pokoju.
Ty: Świetnie się dziś bawiłam.
J: Ja też.
Miałem ją już pocałować, ale ona się odsunęła.
Ty: Nie dziś. To znaczy nie, że nigdy tylko po prostu nie dziś.
J: Nie dziś? Ze strachu przed meteorytem jesz najpierw deser. A teraz
wchodzisz do pokoju i nie chcesz pocałować chłopaka, który ci się podoba. Świetnie.
Pamiętaj tylko, jeżeli umrzemy to ty zginiesz z poczuciem winy, że nie
spełniłaś marzenia zwyczajnego chłopaka, bo go nie pocałowałaś.
Dziewczyna zaczęła się nad czymś zastanawiać. Nagle zbliżyła się i mnie
pocałowała. Kiedy odsunęła się ode mnie otworzyła drzwi pokoju i na odchodne powiedziała.
Ty: Jesteś pokręcony.
J: Wiem.
I już jej nie było. Poszedłem z powrotem do mojego pokoju i z uśmiechem na
twarzy poszedłem spać.
*Następnego dnia*
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Nie chętnie wstałem i otworzyłem drzwi. Do
środka weszli chłopaki.
J: Zapukaliście, czyli myśleliście, że jestem z (t.i) i raczej nauczyliście
się pukać?
T: Przestań. My niby mielibyśmy się czegoś nauczyć? Oczywiście, że to pierwsze,
ale loczuś… rozczarowałeś nas.
J: Czego się spodziewaliście? Znamy się jedynie trzy dni.
N: Tak, ale nie ma czasu na jakieś podchody. (T.i) wylatuje pod koniec tego
miesiąca.
J: Skąd wiecie?
M: Nina mówiła. Kończy jej się urlop, więc musi wyjechać.
Siadłem na łóżko i patrzyłem się w jeden punkt na ścianie.
S: Jay popatrz się na mnie.
Zrobiłem to, co chciał.
S: O mój Boże! Ty się zakochałeś!
J: Co? To nie prawda.
M: Przestań nas nie oszukasz, ale wiesz, że to nie wypali?
J: Wiem! Ja to wszystko wiem. Wiem, że to jest tylko wakacyjny romans. Wiem,
że na koniec i tak będziemy musieli się rozstać, ale nie wiedziałem, że to się
stanie tak szybko.
N: W takim razie nie ma, co tracić czasu. Idziemy na plaże! Ruszaj dupę!
J: Nie mam ochoty.
T: Dziewczyny już tam czekają… (t.i) też już tam jest.
J: Wiesz, co? Przekonałeś mnie.
Szybko pobiegłem do łazienki, wziąłem prysznic, ubrałem się i już byłem
gotowy do wyjścia. Doszliśmy tam w 20 minut. Było tam strasznie dużo ludzi i mieliśmy kłopot
ze znalezieniem dziewczyn. Wszędzie się rozglądaliśmy, ale nic z tego. Postanowiłem
zadzwonić do (t.i) bo raczej reszta by na to nie wpadła. Odebrała po drugim
sygnale.
Ty: Halo.
J: Hej. Nie możemy was nigdzie znaleźć, więc powiedzcie gdzie jesteście.
Ty: My was widzimy i wyglądacie komicznie; jak jakieś dzieci, które zgubiły
rodziców w super markecie. Jak nas znajdziecie to pokażemy wam fotkę.
J: Nie ładnie to tak robić zdjęć z zaskoczenia.
Ty: Wolno, czy nie wolno my i tak zrobiłyśmy. Powodzenia w szukaniu.
Rozłączyła się a ja ponownie zacząłem się rozglądać. Skore one nas widzą to
my też musimy je zobaczyć.
J: Tam są.
Pokazałem placem i całą piątką ruszyliśmy w ich kierunku.
K: Nasi chłopcy nas odnaleźli.
J: Dobra teraz pokazywać nam fotkę.
N: Co jaką fotkę?
Ty: Proszę bardzo.
(T.i) wyciągnęła aparat i wręczyła go nam.

Faktycznie wyglądaliśmy dość śmiesznie. Wszyscy patrzeliśmy w jednym kierunku a Siva wygląda jakby zaraz miał się rozpłakać.
S: Dobra to teraz kasować to zdjęcie.
Nar: Nigdy w życiu! To jest pamiątka. Nie ważne czy wam się podoba czy też nie.
A: No właśnie…, bo nam to strasznie się podoba.
Dziewczyny zaczęły się śmiać a my staliśmy udając obrażonych.
Nina: Wyobraźcie sobie w przyszłości, kiedy nasze dzieci znajdą to zdjęcie. My im wtedy opowiemy jak to ich tatuś i wujkowie się zgubili na plaży i prawie się rozpłakali.
T: Oj zaraz rozpłakali się. Nie fantazjuj.
M: To, co robimy?
A: Jak to, co? Idziemy się opalać a wy róbcie, co chcecie.
N: Myśleliśmy, że spędzimy ten czas razem.
A: I tak będzie kochanie. Spędzamy go razem, ale robiąc osobne rzeczy.
Dziewczyny rozłożyły się na leżakach a my staliśmy i myśleliśmy, co by
porobić. Żadnemu z nas nie chciało się pływać o jeszcze na to za wczesna pora…
dla nas.
J: Patrzcie tam jakieś dziewczyny grają w siatkówkę. Dołączymy do nich?
S: Widzę, co chcesz zrobić. Chcesz w nich zbudzić zazdrość i może wtedy do
nas dołączą. Dobrze myślisz.
Siva klepnął mnie po ramieniu i cała czwórka poszła w stronę dziewczyn,
które grały w siatkówkę a stałem miejscu i krzyknąłem za nimi.
J: Nieeee. Raczej chciałem zagrać z tymi dziewczynami żeby nie leżeć i się
nie nudzić. To miałem na myśli.
Udawali, że mnie nie słyszą, więc poszedł za nimi. Zagadaliśmy z
dziewczynami i już chwile później z nimi graliśmy. Podzieliliśmy się na dwie
grupy. Byłem w tej samej drużynie, co Nathan i trzy inne dziewczyny. Graliśmy
tak… nawet nie wiem ile. Przy dobrej zabawie czas strasznie szybko zleci. Wygrywaliśmy,
co jeszcze bardziej mi się podobało. W pewnym momencie zauważyłem (t.i) tuż
obok nas robiącą nam zdjęcia. Postanowiłem na chwile przerwać grę, ale reszta i
tak kontynuowała. Kiedy podchodziłem do dziewczyny na ojej twarzy pojawił się
uśmiech i u niej również.
J: A ty znowu z tym aparatem latasz za nami? Nie nudzi cię się to?
Ty: Fajnie dla odmiany robić komuś zdjęcia a nie ktoś tobie. Poza tym musze
mieć jakieś pamiątki. Zobacz.
Spojrzałem na wyświetlasz aparatu i jak zwykle myłem na nim ja. Nathan też
się na nim załapał. Postanowiłem zmienić temat.
J: Słyszałem, że wyjeżdżasz pod koniec miesiąca.
Ty: Nie mam wyjścia… praca czeka. Ciężko będzie mi się pożegnać z
dziewczynami, z chłopakami… no i z tobą najbardziej.
Patrzeliśmy sobie tak w oczy i nawet nie wiem, kiedy nasze twarze zaczęły
się do siebie zbliżać. Nagle wszystko przestało istnieć, gdy poczułem na ustach
smak jej warg. Były chłodne, ale słodkie, chciałem, aby ta chwila trwała
wiecznie, chciałem więcej, żeby trwał dłużej…, ale niestety… był to jedynie
ułamek sekundy. Kiedy oddaliliśmy nasze wargi, ciągle jednak będąc zbyt blisko
siebie, wyszeptałem jej do ucha "bardzo cię lubię", ona, jakby
chciała odpowiedzieć to samo, jednak milczała i ponownie jej usta znalazły się
na moich w bardziej gorącym, dłuższym pocałunku. Nie chciałem od życie nic
więcej, tylko jej i niczego innego więcej. Tą wspaniałą chwilę przerwał nam Tom.
T: Jay jak już skończycie to dołączcie do nas.
J: A co już nie gracie?
M: Nie, znudziło nam się. To będziemy z dziewczynami na leżakach.
J: Jasne… jakby mnie to obchodziło.
Powiedziałem to raczej do siebie a nie do nich.
Ty: Przeszkodzili specjalnie… prawda?
J: Szybko się uczysz.
Złapałem (t.i) za rękę i dołączyliśmy do reszty. Usiadłem koło chłopaków i zaczęliśmy
patrzeć się w przestrzeń. Dziewczyny rozmawiały i się opalały a my nudziliśmy
się jak nigdy dotąd.
N: Hej! Odłóż ten aparat.
Wszyscy popatrzeliśmy się w tamtą stronę. Tym razem to Nareesha robiła nam
zdjęcie.
M: Nie no na serio…, co wy macie z tym aparatem?
N: Po prostu to jak wy się nudzicie jest przezabawne.
A: A to, że siedzicie na dupach jest rzadkim widokiem.
T: Nie! Wiecie, co? Mam już tego dosyć. Jesteśmy kurcze na Ibizie! Nie
przyjechałem tu żeby siedzieć na dupie. Mam super pomysł gdzie możemy iść. Kto
jest ze mną?
K: To zależy gdzie idziemy.
T: Musicie mi zaufać, ale uwierzcie mi będzie za-je-bi-ście.
Ty: Skoro tak mówisz to ja idę z tobą.
J: (T.i) idzie to ja też.
K: Tomuś ja za tobą na konie świata bym poszła.
Tak, więc wszyscy się zgodziliśmy i Tom zaczął nas prowadzić w tajemnicze
miejsce. Rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się i bawiliśmy. Po drodze znaleźliśmy drzewo,
które było przechylone. Nathan wymyślił, że fajnie by było gdybyśmy na nie
weszli. Więc tak zrobiliśmy. Wszedłem, jako pierwszy, następny był Max, ale
jemu strasznie długo zajęło wdrapanie się. Następny w kolejce był Tom, Siva a
na sam koniec przyszedł czas na Natha.
N: Ktokolwiek ma teraz aparat nich robi zdjęcie jak zeskakujemy z drzewa.
A: A wcześniej mieliście pretensje, że wam je robimy.
N: Ale to było wcześniej a teraz jest teraz.
Ty: Dobra mam. Na trzy. Raz, dwa, trzy!
Nie wyszło nam to najlepiej. Siva skoczył za późno a ja i Tom to wcale nie
zdążyliśmy się ruszyć. Jedynie Max i Nathan zrobili to, co było trzeba. Dziewczyny chciały abyśmy skoczyli jeszcze raz, ale Max stanowczo zaprzeczył.
M: Za bardzo pobijałem sobie moje czułe miejsce.
T: Dobra to idziemy dalej.
Nina: A daleko to jeszcze jest?
T: Już prawie jesteśmy.
Tom miał rację. W następne pięć minut doszliśmy na miejsce. Naszym oczom
ukazały się statki, jachty, motory wodne i inne łodzie. Chłopak kazał nam
chwile poczekać. Zrobiliśmy tak jak kazał i już za chwile nas wołał.
J: To, co ty wymyśliłeś?
T: Zapraszam na pokład. Wykupiłem nam przejażdżkę motorówką.
S: Postarałeś się stary. A ja myślałem, że znowu coś głupiego wymyśliłeś.
T: Trochę wiary w przyjaciela.
Weszliśmy na pokład, rozsiedliśmy się i ruszyliśmy. Na początku wszyscy
siedzieliśmy spokojnie, ale po czasie zaczęliśmy szaleć jak to my. Nagle po raz
drugi dzisiejszego dnia Nathan wpadł na genialny pomysł.
N: Chodźcie na tył motorówki i wyjdziemy za barierkę.
A: Ogłupiałeś?! Jeszcze coś ci się stanie idioto.
N: Co takiego może mi się stać. Najwyżej wpadnę do wody a wy po mnie
wrócicie.
J: Czyżby Nath? Czyżby?
Wszyscy się zaśmialiśmy.
N: Ej no. Nie zostawilibyście kumpla za burtą. To, kto idzie ze mną.
S: Ja idę.
Siva, jako jedyny się zgodził. Tak jak zaplanowali tak zrobili. Szczerze
mówiąc no nawet fajnie się bawili. Tym razem to ja postanowiłem złapać za
aparat i zrobić im zdjęcie.
Patrzyłem się na widoki, kiedy nagle ktoś do mnie podszedł.
Ty: Mogę się dosiąść?
J: Jeszcze się pytasz?
(T.i) uśmiechnęła się i usiadło obok mnie. Zdziwiło mnie trochę to, że się
do mnie przytuliła, ale nie narzekałem.
Ty: Jay, co my robimy?
J: Wiem być na jednej motorówce z czwórką idiotów to samobójstwo.
Ty: Wiesz, że nie o tym mówię.
Mówiła przez śmiech.
J: Wiem, o czym ale nie wiem, co my robimy. Sami wiemy, że na końcu
miesiąca to się skończy.
Ty: Myślisz, że warto to ciągnąć skoro wiemy, że na koniec będziemy
strasznie cierpieć?
J: Według mnie warto. Nie mogę o tobie przestać myśleć… myślę, że coś do
ciebie czuje, ale nie wiem, co to jest, bo znamy się tak krótko.
Ty: Też bym chciała spróbować. Kto wie może coś z tego kiedyś wyjdzie.
J: Może.
Szczerze wątpiłem w to, ale nie chciałem jej już tego mówić. Popływaliśmy
jeszcze trochę, ale powoli niektórym zaczęło robić się nie dobrze, więc
postanowiliśmy przerwać tą zabawę. Zrobiło się dość późno, więc
postanowiliśmy wrócić do hotelu. Zanim jednak wróciliśmy do swoich pokoi
wszyscy razem poszliśmy coś zjeść. Chłopacy i dziewczyny byli zdziwieni, kiedy
(t.i) jako pierwsze zamówiła deser, więc wszystko im wytłumaczyła w ten sam sposób,
co mi. Po obiado- kolacji odprowadziłem dziewczynę do jej pokoju. Na pożegnanie
dostałem słodkiego buziaka w usta. Coś czułem, że te wakacje będą moimi najlepszymi
do tej pory.
*Dwa tygodnie później*
Jak co dzień od dwóch tygodni siedzieliśmy nad basenem w naszym hotelu i
popijaliśmy drinki z palemkami. (T.i) i ja postanowiliśmy jednak spróbować być
razem i szczerze mówiąc bardzo dobrze nam idzie. Jednak nie mogę przestać myśleć,
że za tydzień już jej przymnie nie będzie nie wiadomo na ile… może nawet na
zawsze.
K: Słuchajcie, jesteśmy tu już od trzech tygodni i zupełnie nic nie robimy.
Co dziennie to samo. Przez cały dzień siedzimy nad basenem a wieczorami
wychodzimy do klubów. Obeszliśmy już chyba wszystkie, jakie istnieją na Ibizie.
T: A co ty byś chciała robić na Ibizie. To miejsce jest znane, jako
imprezowe. Z resztą, co byś chciała robić? Wszystko już widzieliśmy i
robiliśmy.
Wszyscy zaczęli się zastanawiać.
Nar: Wiecie, czego jeszcze nie robiliśmy? Ani razu nie pływaliśmy w morzu.
M: Faktycznie. To trzeba to zrobić natychmiast. Idziemy ferajna, nie ma
czasu do stracenia.
Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy. Zabraliśmy ręczniki i już po kilku
minutach byliśmy na plaży. Dziewczyny długo zwlekały czy wejść do wody czy też nie,
dlatego nie czekaliśmy na nie. Wbiegliśmy do wody jak małe dzieci i zaczęliśmy
się chlapać i topić. Wpadliśmy na pomysł żeby dobrać się w pary i pobawić się w
popychaki. Tom wskoczył mi na barana, Nath Sivie a po jakimś czasie dołączył do
nas Max z jakąś dziewczyną na baranach, która później okazało się, że jest
naszą fanką. Zaczęliśmy się popychać. Nath właśnie spychał Toma, kiedy zauważyłem,
że (t.i) stoi na brzegu i robi nam zdjęcia.
Zrzuciłem Toma z pleców i do niej podpłynąłem.
J: Rzuć ten aparat i wskakuj do wody.
Ty: Ja nie umiem pływać.
J: Kłamiesz.
Ty: Skąd wiesz?
J: Teraz już wiem.
Puściłem jej oczko i czekałem aż wejdzie do wody. Dziewczyna uśmiechnęła
się i poszła odłożyć aparat. Już chwile później była przymnie. Z powrotem podpłynęliśmy
do chłopaków i zaczęliśmy zabawę. Po jakimś czasie dołączyła do nas reszta
dziewczyn. W pewnym momencie Tom kazał wszystkim przestać.
T: Stop! Właśnie sobie coś przypomniałem. Kupiłem coś i muszę to
wypróbować. Zaraz wracam.
Nie czekając na niego kontynuowaliśmy zabawę. Zaczęliśmy ponownie się
topić. Postanowiłem podkraść się do (t.i) i z zaskoczenia wciągnąłem ją pod
wodę. Oboje znaleźliśmy się pod wodą. Kiedy dziewczyna odwróciła się w moją
stronę było widać, że jest zła, ale po tym jak się uśmiechnąłem ona zrobiła to
samo. Podpłynęliśmy do siebie i tak jak na filmach zaczęliśmy się całować. Kiedy
zabrakło nam powietrza wypłynęliśmy na powierzchnie. Tom już dawno wrócił, ale
nie pokazał nam, co takiego kupił.
*Ten sam dzień wieczór*
Pędziliśmy cały dzień na plaży i po powrocie od razu wybraliśmy się do
swoich pokoi. Każdy był strasznie wykończony. Wszedłem do pokoju i położyłem
się na łóżku. Oczy same mi się zamykały, ale nie było mi dane pospać, bo ktoś
wszedł do pokoju.
M: Widzieliśmy, że odprowadzałeś (t.i) do pokoju, więc nie traciliśmy czasu
na pukanie.
J: Przyszliście tu na plotki czy w konkretnej sprawie, bo naprawdę jestem
zmęczony i chciałbym pójść spać.
T: Jesteśmy tu w konkretnej sprawie. Mamy coś dla ciebie.
Podniosłem się a Tom wręczył mi jakieś zdjęcie.
To było zdjęcie moje i (t.i) kiedy całowaliśmy się pod wodą.
J: Skąd je macie?!
N: Tom kupił sobie aparat podwodny i robił zdjęcia.
J: Śledziłeś nas?
T: Nie! Nie moja wina, że robiłem sobie zdjęcia pod wodą i nagle wy mi
wskoczyliście w kadr. Ale powinieneś się cieszyć, że znalazłem się w
odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze, bo inaczej nie miał byś tego zdjęcia.
N: Też bym takie chciał z Nareeshą.
J: Przepraszam. Dziękuje ci Tomuś, że jesteś wszędzie.
T: Nie ma, za co.
Powiedział zadowolony.
M: To skoro już omówiliśmy konkrety to czas na plotki.
J: Nie proszę was. Jestem zmęczony.
Położyłem się z powrotem na łóżko i zakryłem głowę poduszką.
S: Jay wiesz, że (t.i) już za tydzień wyjeżdża?
J: Nie no, co ty stary na serio? Dzięki że mi przypomniałeś, ale, po co?
N: Nie uważasz, że to zaszło trochę za daleko.
J: Chłopaki wiem, że się o mnie troszczycie, ale dajcie mi spokój. Chcę ten
ostatni tydzień spędzić z nią i świetnie się bawić a nie odliczać dni. Proszę
was dajcie spokój. Wiem, co robię i wiem, że będzie bolało, ale jest to tego
warte. (T.i) jest najwspanialszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek poznałem.
N: Sory stary. Już sobie idziemy. To dobranoc.
Chłopaki wyszli a ja nie zdążyłem nic odpowiedzieć, bo już zasnąłem.
*Teraźniejszość.*
Ty: Chciałbym żebyśmy byli teraz sami… znaleźć jakieś miejsce i się
schować. Sprawić żeby ten ostatni raz był jak ten pierwszy… wcisnąć guzik i
przewinąć nasze życie do tyłu.
J: Nie mów tak i nie patrz na mnie w ten sposób. Po prostu obiecaj, że
będziesz pamiętać, kiedy nasze uczucia wyblakną. Ponieważ byłaś moją w te
wakacje i teraz wiemy, że to prawie koniec. To wydaje się jak śnieg w wrześniu,
ale ja zawsze będę pamiętał…, że byłaś moją letnią miłością i zawszę nią
będziesz.
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
Ty: Proszę!
Naszym oczom ukazali się chłopacy
S: Sory, że wam przeszkadzamy, bo na pewno chcieliście spędzić ten czas
sami i się pożegnać, ale pomyśleliśmy, że może gdzieś wyjdziemy wszyscy razem.
N: Sam mówiłeś, że, po co marnować czas skoro można go spędzić bawiąc się.
J: Macie racje. Szkoda tracić czas.
N: Widzicie mówiłem wam, jakie to fajne uczucie mieć rację.
T: Masz racje.
N: I znowu to uczucie…, jakie ono przyjemne.
Ty: Dobra a gdzie na idziemy?
S: Zaraz zajdzie słońce, więc…
Wszyscy: Na plaże.
Tak też zrobiliśmy. Po drodze zgarnęliśmy resztę dziewczyn z nad basenu i
poszliśmy na plaże. Kiedy tam dotarliśmy akurat zachodziło słońce.
Ty: Pięknie tu.
K: Chodzi na jakiś klif… tam będzie ładniejszy widok.
Tak też zrobiliśmy. Przez ten cały czas obejmowałem (t.i) i ani myślałem
jej puścić. Jednak ona zrobiła to sama, ponieważ wołały ją dziewczyny. Zauważyłem,
że chłopacy siedzą na krawędzi klifu i gapią się na słońce, więc postanowiłem
zrobić to samo. Siedzieliśmy w ciszy, ale postanowiłem ją przerwać.
J: Chciałem wam podziękować.
M: Za co?
J: To, że zmusiliście mnie do przyjazdu tutaj, że załatwiliście numer (t.i)
no i że mnie, co chwilę wspieracie.
T: Po to są kumple.
K: Chłopaki nie ruszajcie się!
Usłyszeliśmy za sobą. Trochę
się przestraszyliśmy, ale jednak żaden z nie drgnął.
Nina: Dobra już możecie.
S: Po co to było? Czekaj
nie odpowiadaj… zdjęcie prawda?
Nar: Zgadłeś. Wyszliście
super.
Złapałem (t.i) za rękę i
poszliśmy dalej.
T: Możemy iść z wami czy
może wolicie iść sami?
J: Chodźcie.
I tak spacerowaliśmy całą paczką p różnych klifach. Mieliśmy duży ubaw przy
tym, ale nagle (t.i) zatrzymała się. Pojrzałem na nią i było widać, że coś jest
nie tak.
J: Coś się stało?
Ty: Jay ja bardzo długo nad tym myślałam i ja… nie chcę żebyś jutro jechał
ze mną na lotnisko.
J: Co? Dlaczego?
Ty: Chcę to zakończyć tu i teraz. W ten sposób przepłacze całą noc a nie
cały lot do domu. Wiem, że może to się wydawać samolubne, ale tak będzie
lepiej.
J: Może się tak wydawać? Raczej tak jest… myślałem, że spędzimy razem czas
do samego końca.
Ty: Nie rób tego trudniejszego niż jest. Nie możemy tego ciągnąć dalej i wiem,
że nie m niczego, co chciałabym zmienić, ponieważ byłeś mój w te wakacje…
J: Dobra wiem, co będzie dalej… sam to wymyśliłem. Skoro uważasz, że tak
będzie lepiej to niech tak będzie.
Łzy pojawiły się na policzkach (t.k.w) a mi załamywał się głos.
J: A mógłbym pocałować cię ten jeden ostatni raz?
W odpowiedzi dostałem, co czego chciałem. Nie chciałem tego kończyć, ale
niestety nie było innego wyjścia.
Ty: Żegnaj Jay.
Dziewczyna puściła moje ręce i już chwilę później patrzyłem jak odchodzi. Dopiero
wróciłem na ziemie, kiedy ktoś mnie szturchnął.
M: Gdzie ona idzie?
J: Odeszła.
M: Ale jak to odeszła? Tak już na zawsze?
J: Uznaliśmy, że będzie lepiej, jeżeli rozstaniemy się dziś.
A: Biedaku mój.
Ariana mnie przytulił a zaraz cała reszta.
J: Od samego początku wiedzieliśmy, że tak będzie.
T: Czyli nie chcesz tego zdjęcia?
Tom podał mi (t.i) i moje ostatnie zdjęcie.
J: Jasne, że chcę. Zawsze miło będzie wspomnieć o tych wakacjach.
S: Nie będzie to rozdrapywanie ran?
J: Miłość raz jest a raz jej nie ma.
N: Ale przyjaciół ma się na zawsze.
K: Zgadza się.
N: Możesz następnym razem mówić 'masz rację', bo tym twoim 'zgadza się' nie
ma tego fajnego uczucia.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem i poszliśmy nigdzie indziej jak na imprezę. Ciężko będzie o niej zapomnieć, ale przy takich przyjaciołach na pewno się
uda. Może (t.i) nie była tą jedyną… może ta jedyna gdzieś na mnie czeka i ma takiego
samego pecha do miłości, co ja. Albo jak mówi Tom moja "jedyna jeszcze się
nie urodziła", ale może ma rację.
*Pół roku później*
Minęło już tyle czasu od wakacji a ja nadal nie mogę przestać myśleć o
(t.i). Nie boli już tak bardzo jak na początku, ale zawsze, kiedy zamykam oczy przypominają
się mi wszystkie chwile, które spędziliśmy razem. Zrobiłbym wszystko żeby ją
zobaczyć albo przynajmniej dowiedzieć się, co u niej słychać. W tej właśnie
chwili do mojego pokoju wpadł Max a zaraz za nim Nina.
M: Jay, Jay, Jay, Jay! Słuchaj, słuchaj, słuchaj, słuchaj!
J: Max, Max, Max, Max! Co, co, co, co?
M: Zgadnij, co Nina właśnie się dowiedziała.
J: Że ta twoja łysina to wcale nie twój wybór?
M: Nie. Co?
J: No, co? Kazałeś mi zgadywać.
Nina: Nie. Jak sam wiesz dziś w Londynie jest pokaz mody i nie uwierzysz,
kto będzie chodził na wybiegu.
J: Ty?
Nina: Nie!
J: To powiedzcie wprost a nie każecie mi zgadywać a później się na mnie
drzecie.
M i Nina: (T.i)!
J: Co? Będzie w Londynie? Czyli jednak jej marzenia się spełniły i chodzi
po wybiegach. Czemu m o tym mówicie?
Nina: Bo wiemy, że nie możesz zapomnieć że chcesz wiedzieć czy się jej
układa czy może dzieje się z nią to samo co z tobą.
M: Dobra za godzinę jedziemy, więc szykuj się.
J: Kto jedzie.
Nina: Tylko nasza trójka, bo nie ma więcej biletów.
J: Dzięki wam.
Nina: Nie ma, za co.
Wyszli z pokoju a ja zacząłem się szykować i 10 minut później byłem już
gotowy. Wraz z Niną i Maxem zamówiliśmy taksówkę i już jechaliśmy na pokaz. Niestety
spóźniliśmy się na pokaz, ale nie o to mi w tym wszystkim chodziło, dlatego
zbytnio się nie przejąłem. Od razu skierowaliśmy się za kulisy. Od razu ją
zobaczyłem i bez żadnego wahania podszedłem do niej.
J: Cześć. Długo się nie widzieliśmy.
Dziewczyna odwróciła się i była przerażona.
Ty: Jay? Co ty tutaj robisz? Nie powinieneś tutaj być.
J: Nina dowiedziała się, że jesteś w Londynie, więc postanowiłem cię
zobaczyć. Nie mogłem przestać o tobie myśleć i chciałem dowiedzieć się jak ci
się układa.
Ty: Wszystko jest w porządku, ale, Jay powinieneś o nas zapomnieć.
J: Ale kiedy ja nie potrafię.
Wtedy podszedł do nas jakiś mężczyzna i pocałował (t.i).
Ty: Jay to jest mój chłopak Brad.
J: Witam.
Podałem mu rękę.
B: Jest jakiś problem kochanie?
Ty: Nie, nie ma. Jay jest moim znajomy z przeszłości.
J: Tak, jestem zwykłym znajomym. Powiedz mi tylko jedno… nie pisałaś, nie dzwoniłaś,
ale powiedz czy nadal pamiętasz?
Ty: Pamiętam wszystko, co do sekundy.
J: To dobrze i proszę żebyś nadal pamiętała. To ja się zbieram, bo Max z
Niną czekają. Przepraszam, że nie zdążyłem na pokaz.
Ty: Nic się nie stało. Fajnie było cię znowu zobaczyć.
J: Ciebie też. Życzę szczęścia w karierze i w miłości.
Ty: Też życzę ci szczęścia, ale najbardziej w miłości, bo masz już wszystko,
czego można sobie wyobrazić.
Znalazłem moich towarzyszy i wszystko im opowiedziałem przy powrocie do
domu.
Nina: Jay przepraszam. To moja wina, że ci powiedziałam.
J: Cieszę się, że mi powiedziałaś. Przynajmniej wiem, że (t.i) umiała
zapomnieć i normalnie ułożyć sobie życie.
M: Ty też potrafisz tylko daj sobie chwilę czasu.
(T.i) ma racje… może nie idzie mi w miłości, ale w dobieraniu przyjaciół to
mam dar.
_________________________________________________________________________________
Komentujesz = Motywujesz
Po bardzo dłuuuuuuuuuuuuuugiej przerwie bardzo dłuuuuuuuuuuuugi imagin. Przepraszam,
że tak długo mnie nie było, ale nie miałam czasu i nie miałam weny. Zaczęłam go
pisać w październiku i tak jakoś go zostawiłam i postanowiłam go dokończyć w
tym tygodniu. Pisałam go trzy dni i myślałam, że nigdy nie skończę. Wiem, że
jest bardzo długi, ale zasłużyliście na niego, bo jesteście strasznie
cierpliwi. Mam nadzieję, że będzie się podobał. Życzę miłego czytania.