wtorek, 23 lipca 2013

Bolesne powitanie- The Wanted #17

*Z perspektywy Nathana*
Była sobota wieczór. Chłopakom się nudziło, więc postanowiliśmy pójść do klubu w centrum Londynu. Na początku nie miałem ochoty się ruszać, ponieważ nudziło mnie to sobotnie chodzenie na imprezy. Jednak jakoś mnie uprosili. Najbardziej zależało Jayowi. Nie mam pojęcia, dlaczego ale tak było. W połowie drogi okazało się, że jednak, Kelsey i Nareesha idą z nami. Teraz to już całkowicie mi się odechciało iść. Na pewno będzie tak jak zawsze Tom i Siva będą się bawić ze swoimi dziewczynami, Max pozna jakąś ślicznotkę, Jay upije się do nieprzytomności a do mnie na pewno przyczepi się do mnie jakaś laska, której chodziłoby tylko o jedno. Tak wiem jestem młody, ale nie szukam przygód tylko prawdziwej miłości, tej jedynej.

Na początku myślałem, że się pomyliłem, ponieważ chłopaki dotrzymywali mi towarzystwa, ale jednak. Po godzinie się znudzili i poszli w swoje strony. Ja już wiedziałem, co się będzie działo, więc tylko czekałem aż jakaś podejdzie. Chciałem po prostu pójść do domu, ale coś mi mówiło żebym został. Może w końcu będzie to ta jedyna. Już jakaś idzie, ale wątpię żeby to była ona. Skąd takie przeczucie? Widziałem ją z jakimś innym kolesiem tydzień temu. Już za późno żeby się wycofać, więc wytrzymam to jakoś. Po prostu musze ją jakoś mile spławić.
- Cześć przystojniaku- powiedziała dziewczyna prawie ze wszystkim na wierzchu.
- Witam, mogę w czymś pomóc.- Nie wiem, po co to powiedziałem. Przecież wiem, w czym mógł jej pomóc.
- Tak mógłbyś…..- Po tym przestałem jej słuchać, ponieważ moje oczy ujrzały przepiękną dziewczynę. Nie była ona taka jak inne dziewczyny w tym klubie. Chciałem podejść, ale nie chciałem żeby sobie pomyślała, że szukam tylko przygody. Nie wiedziałem, co mam robić i wtedy ktoś pociągnął mnie za rękę. Był to, Jay. Zdziwiłem się, że jest jeszcze na tyle jest trzeźwy, że może sam biec. Nie wiedziałem, o co mu chodzi. Wybiegliśmy z klubu i schowaliśmy się w jakimś zaułku. Reszta już tam czekała.
- Chłopaki, o co chodzi? Czemu uciekamy?- Ledwo, co to z siebie wydyszałem.
- Max może mu powiesz podrywaczu.- Powiedziała wkurzona Kelsey.
- No, co skąd maiłem wiedzieć, że ten mięśniak to jej chłopak.-
- No dobra z jednej strony cieszę się, że o mnie nie zapomnieliście, ale z drugiej strony to jestem na was wściekły.-
- To z jednej strony niema, za co, a z drugiej, dlaczego co ci takiego zrobiliśmy?- Żartował jak zwykle Tom.
- Nie mam ochoty wam o tym opowiadać, ale jutro musimy tu wrócić a nawet w poniedzia….
- Nie ma mowy młody. Ty chyba żartujesz, jeżeli tam wrócimy to oni nas załatwią. Musimy zmienić lokal.- Przerwał mi Max
- Ale ja im nic nie zrobiłem, więc nie mam, czym się obawiać. Wy sobie zmieniajcie lokal a ja jutro tu wracam- zostawiłem ich tam i zacząłem wracać do domu.
Ta noc nie należała do przespanych. Nie mogłem o niej zapomnieć. Za każdym razem, kiedy zamykałem oczy to widziałem ją.

*Niedziela wieczór*
Nie przekonałem chłopaków żeby poszli ze mną. Trudno ja nie odpuszczę. Mam tylko nadzieję, że jeszcze ją tam zobaczę. Kiedy wszedłem do środka od razu ja zobaczyłem. Podszedłem do niej a ona wydawała się trochę podenerwowana.
-Hej jestem Nathan.
-Jestem Natasha, ale nie powinieneś ze mną rozmawiać.-  Nadal była podenerwowana.
- Niby, dlaczego?- Właśnie w tej chwili ktoś mnie puknął w ramie. Natychmiast się odwróciłem i jedynie, co zobaczyłem to była pięść zmierzająca w moją stronę. Potem najwyraźniej straciłem przytomność, ponieważ obudziłem się w szpitalu. Nade mną stała jakaś rozczochrana postać, a nie to Jay.
- Młody żyjesz? Co ci w ogóle przyszło do głowy startować do tej samej dziewczyny, co wczoraj Max?- Zadawał pytanie za pytaniem.
- To była ona? A tak w ogóle to ja robię w szpitalu?- Też nie byłem lepszy. Pytanie za pytaniem i żadnej odpowiedzi.
- Tak t była ta sama, a dostałeś od jej chłopaka. Zadał ci niezły cios, masz szczęście, że cię nie zabił.
- Czyli musze o niej zapomnieć?- Powiedziałem z gulą w gardle.
- Na to wygl…- Jay nie dokończył, bo ktoś wszedł do pomieszczenia.
To była ona, to znaczy Natasha. Byłem w szoku, że ja widzę.
- To ja może zostawię was samych.- Powiedział Loczek i wyszedł zostawiając nas samych.
Natasha podeszła do mojego łóżka i zajęła miejsce Loczka. Siedzieliśmy tak w ciszy przez jakieś dziesięć minut. Ona postanowiła ją przerwać.
- Przepraszam cię za mojego chłopaka, a raczej byłego chłopaka.
- Nie ma sprawy. Dlaczego były?- W duszy cieszyłem się, że jest wolna.
- On traktował mnie jak swoją własność, a nie dziewczynę. Trzymał mnie na ‘’smyczy”. Nic nie mogłam zrobić dobrowolnie. A poza tym nie zasłużyłeś na to, co ci zrobił.- Mówiła to wszystko przez łzy i cały czas patrzyła się w podłogę.
Złapałem ją za rękę a ona popatrzyła mi w oczy.
- Muszę przyznać było to bolesne powitanie.- Miałem nadzieję, że się uśmiechnie, ale nic z tego.- Poza tym to nie twoja wina. Jak chcesz to możemy o tym zapomnieć i zacząć wszystko od początku… jestem Nathan.- Wyciągnąłem rękę w jej stronę a ona ją uścisnęła.
- Jestem Natasha miło mi cię poznać.- Tym razem uśmiech pojawił się na jej twarzy.
Gadaliśmy o wszystkim i o niczym kilka godzin. Gadało nam się tak jakbyśmy się znali parę dobrych lat. Chciałbym ją poznać bardziej i żeby spędziła resztę mojego życia u mojego boku. Mam nadzieję, że za kilka miesięcy będzie czuła to samo do mnie, co ja do niej…, jeśli jeszcze tego nie czuje.  

_________________________________________________________________________________
To za tamten tydzień. Jeszcze jestem na wakacjach ale znalazłam Wi-Fi ;)

1 komentarz:

  1. Hahaha, świetny, śmieszny i słodki :3 Czekam na następny.♥

    OdpowiedzUsuń