środa, 7 sierpnia 2013

Forever Together- The Wanted #20

*Twoja perspektywa*

Ty: Halo, Nathan coś przerywa… a teraz?
Chodziłaś po całym pomieszczeniu szukając zasięgu.
N: Teraz lepiej. Strasznie za tobą tęsknie kocie, ale widzimy się na Wigilię.
Nathan wyjechał w trasę koncertową i nie widzieliście się już prawie dwa miesiące. Strasznie za sobą tęskniliście, chociaż codziennie rozmawialiście godzinami przez telefon.
N: Przepraszam, ale muszę już kończyć, bo zaraz zaczynamy występ. Kocham cię.
Ty: Ja ciebie też.
Skończyliście rozmowę i siadłaś na parapecie w waszej sypialni. Wpatrywałaś się na puste, całe w śniegu ulice. Za kilka dni zobaczysz swojego chłopaka… nie mogłaś się już po prostu doczekać. Postanowiłaś nie tracić czasu, więc postanowiłaś, że pójdziesz odebrać prezent dla Nathana. Był już wieczór i robiło się już robić dość ciemno, ale to cię nie zniechęciło. Ubrałaś kozaki, grubą kurtkę, czapkę i wyszłaś z domu. Po 15 minutach doszłaś na miejsce i odebrałaś prezent. Wiedziałaś, że Nathanowi się spodoba. Właśnie wracałaś do domu, kiedy zaczął padać śnieg. Ledwo, co było widać jednak w pewnym momencie zauważyłaś nadjeżdżający samochód, który wpadł w poślizg i to była ostatnia rzecz, którą pamiętałaś.

*Perspektywa Nathana*


Właśnie śpiewaliśmy Drunk on love, kiedy zobaczyłem zdenerwowanego Scootera rozmawiającego przez telefon za kulisami. Nie był on wściekły tylko zamartwiony. Nie wiem, o co chodziło, ale teraz musiałem skupić się na śpiewaniu. Ogłosiliśmy właśnie 15 minutową przerwę i chłopaki zeszli ze sceny a jak zwykle zostałem dłużej i zacząłem wygłupiać się na scenie.


Zeszedłem ze sceny i zobaczyłem chłopaków ze Scooterem i nie mieli oni zadowolonych min tak jak kilka minut wcześnie.
N: A wam, co?
Jak zwykle nie mogłem się opanować i skakałem, wygłupiałem się.
Scooter: Nathan nie wiem jak ci to powiedzieć… dzwonili właśnie ze szpitala i powiedzieli, że… że została tam przywieziona dziewczyna w bardzo krytycznym stanie. Tą dziewczyną jest… (t.i).
Natychmiast się uspokoiłem i nie wierzyłem w jego słowa.


To musi być jakiś żart prawda… przecież rozmawiam z nią jakąś godzinę temu i wszystko było jak w najlepszym porządku.
N: No, ale jak przecież…
Nie mogłem nic z siebie wydusić. Zacząłem iść w stronę wyjścia, ale chłopaki mnie zatrzymali.
T: Nath musimy dokończyć koncert. Zostało nam jeszcze jakieś cztery piosenki.
On chyba nie rozumie, co właśnie się stało. A co gdyby to, Kelsey przywieźli do szpitala w bardzo krytycznym stanie. Nie miałem wyjścia i uległem mu. Z powrotem wróciliśmy na scenę, ale już mnie to tak nie ekscytowało. Nie mogłem się w ogóle skupić. Byłem pochłonięty własnymi myślami.


Nagle coś mnie tknęło…, co ja tu w ogóle robię? Teraz powinienem być w drodze do Londynu. Powinienem być u boku mojej dziewczyny, która znaczyła dla mnie całe życie. Ruszyłem jak z procy w stronę wyjścia. Biegłem najszybciej jak tylko mogłem. Słyszałem jeszcze, że ktoś mnie wołał, ale w tej chwili miałem to głęboko gdzieś. Zatrzymałem pierwszą lepszą taksówkę i kazałem kierowcy jak najszybciej pojechać do szpitala w Londynie. Na szczęście nie byliśmy daleko od Londynu, więc dojechaliśmy w pół godziny. Zapłaciłem kierowcy i wybiegłem z taksówki. Wpadłem do szpitala i podbiegłem do recepcji i z podenerwowania zacząłem krzyczeć.
N: Gdzie ona jest?!


Pielęgniarka: Niech się pan uspokoi i powoli nam powie, o kogo chodzi.
Ona chyba dobrze wiedziała, że w tej chwili się w cale nie kontrolowałem.
N: Przepraszam, chodzi, o (t.i) (t.n)
Pielęgniarka: Drugie piętro sala numer 225.
Nie dziękując skierowałem się ku schodom, bo wiedziałam, że windą będzie wolniej. Kiedy byłem już na drugim piętrze i przed drzwiami sali bałem się tam wejść… bałem się widoku tego, co tam zobaczę. Nie mogłem już tracić ani sekundy, więc wszedłem do środka. Leżała tam cała poobijana i ledwo przytomna (t.i). Jak ją taką zobaczyłem łza zakręciła mi się w oku. Podszedłem do łóżka mojej kochanej i złapałem ją za rękę, natychmiast spojrzała w moją stronę.
N: Cześć kocie jak się czujesz?
Nie chciałem jej pokazywać mojego strachu, więc starałem się zachowywać tak jakby nic się nie stało.
Ty: Nath ja cię bardzo przepraszam… gdyby nie ja nie musiałbyś tu przyjeżdżać i zawodzić fanek.
Powiedziała ledwo słyszalnym głosem.
N: Przestań to nie twoja wina, a poza tym ty jesteś ważniejsza od tych wszystkich dziewczyn. Ich za jakiś czas nie będzie ty zostaniesz ze mną do końca życia.
Ty: Nathan… to już koniec… ja to czuję.
N: Nie mów tak. Wyjdziesz z tego zobaczysz.
Łzy same mi spłynęły po policzku tak samo jak łzy dziewczyny ujrzały światło dzienne.
N: Jak to w ogóle się stało?
Ty: Wyszłam odebrać twój prezent i kiedy wracałam jakiś samochód wpadł w poślizg i mnie potrącił.
Czyli przez jakiś głupi prezent mogę ją stracić na zawsze.
N: Po co po niego poszłaś, wiesz, że ty byś mi wystarczyła.
Ty: Wiem, ale chciałam żebyś o mnie zawsze pamiętał jak gdzieś wyjeżdżasz.
N: Głuptasie ja zawsze o tobie pamiętam, nawet jakbym chciał zapomnieć to nie dałbym rady.
Zapadła długa cisza i (t.i) włożyła rękę pod swoją poduszkę i wyciągnęła malutkie pudełeczko i podała mi je.
Ty: Wszystkiego najlepszego.
N: Przecież dzisiaj nie Wigilia.
Ty: Ale wiem, że nie dam rady wytrzymać do tych rocznych świąt.
N: Nawet tak nie mów.
Ty: Natha możesz mnie pocałować po raz ostatni.
Zrobiłem tak jak poprosiła, zrobiłem to najczulej jak tylko potrafiłem.
N: Ale to nie jest nasz ostatni pocałunek.
W tej chwili wszystkie maszyny, do których była podłączona dziewczyna zaczęły wariować. Natychmiast zbiegły się pielęgniarki i zaczęły coś robić, ale dokładnie nie widziałem, co bo kazały mi się odsunąć.
N: (t.i) nie możesz mnie teraz zostawić samego rozumiesz? Nie możesz mi tego zrobić. Ja cię potrzebuję. Bez ciebie jestem nikim słyszysz?
Pielęgniarka kazała mi wyjść z sali i zaczekać na korytarzu. Trwało to kilka minut, ale dla mnie to były jak godziny. W końcu wyszła jedna z pięciu pielęgniarek i kiedy ją zobaczyłem od razu do niej podszedłem.
N: I co z nią?
Pielęgniarka długo się nie odzywała, ale w końcu coś z siebie wydusiła.
Pielęgniarka: Bardzo mi przykro, ale… nie udało nam się jej uratować. Naprawdę bardzo mi przykro.
Nie wierzyłem w to, co przed chwilą usłyszałem.


To po prostu jakiś zły sen, z którego nie mogę się obudzić. Ja nie mogłem jej stracić tak po prostu, co ja teraz zrobię? Osunąłem się po ścianie na podłogę. Schowałem twarz w dłonie i się rozkleiłem. Postanowiłem poinformować o wszystkim chłopaków i jej rodziców. Nie wiem, czemu akurat poinformowali Scootera a nie jej rodziców. Po paru minutach pojawili się jej rodzice a następnie chłopaki. Wszystko im opowiedziałem, co się dowiedziałem od dziewczyny. Jej mama wpadła w histerię, ale nie dziwie się jej, w końcu to było jej jedyne dziecko. Musiałem sobie wszystko przemyśleć, więc poszedłem się przejść. Była dość zimna noc, ale nie obchodziło mnie to w tej chwili. Usiadłem na pierwszej lepszej ławce i rozmyślałem. A co jeśli wtedy bym się posłuchał Toma i bym został do końca koncertu?... Pewnie bym już jej nie zobaczył żywej i bym się obwiniał do końca życia. I tak już się obwiniam za to, co się stało, gdyby tylko nie ten głupi prezent. W tej chwili przypomniało mi się malutkie pudełeczko, które włożyłem do kieszeni. Wyciągnąłem je i otworzyłem. Ukazał mi się breloczek i naszyjnik, po złączeniu ich kształtowało się serce. Zgaduje, że breloczek był dla mnie a naszyjnik dla (t.i). Na jednej połówce było napisane Forever a na drugiej Together. Od razu breloczek przyczepiłem do moich kluczyków a naszyjnik założyłem na szyję.

*2 miesiące później*

Minęły już albo dopiero dwa miesiące od śmierci mojej drugiej połówki. Nadal nie mogę się pogodzić z jej odejściem. Nie urwałem kontaktu z rodzicami (t.i) ponieważ znamy się parę dobrych lat i dobrze się dogadywaliśmy. Próbowaliśmy nie zaczynać tematów o (t.i) ale czasami dobrze jest sobie przypomnieć wszystkie dobre chwile spędzone razem. Chłopaki starali się mnie zrozumieć, ale oni nigdy nie zrozumieją jak ja się czuje. Kompletnie nie mogę się skupić na mojej pracy, co szkodzi zespołowi. Muszę się jakoś ogarnąć, bo przecież nie mogę tego zrobić chłopakom… to jest ich całe życie. Pewnego dnia byliśmy w radiu i zadano mi pytanie na temat (t.i) i czy zamieram zaczynać następny związek. Nie odpowiedziałem na to pytanie tylko zamilkłem do końca pobytu tam.


Nie zastanawiałem się jeszcze, co będzie z moim życiem prywatnym. Chcę się zakochać jeszcze raz, ale jeszcze nie teraz. Wątpię żebym pokochał jakąś inną dziewczynę tak samo jak (t.i). Nie będę szukał miłości na siłę, jak się zakocham to wtedy zacznę działać. Jak na razie w moim sercu jest miejsce tylko dla niej.
Po wyjściu ze stacji radiowej skierowałem się do bardzo wyjątkowego miejsca dla mnie. Tam właśnie poznałem moją wybrankę, tam odbyła się nasza pierwsza randka, tam odbył się nasz pierwszy pocałunek, tam zapytałem się ją o chodzenie, podsumowując wszystkie ważne chwile odbyły się w tym miejscu. Nawet nie zauważyłem, kiedy doszedłem na miejsce. Usiadłem na tym samym miejscu gdzie się poznaliśmy i zacząłem wspominać.


Jak tak siedziałem jakaś młoda dziewczyna dosiadła się do mnie i zaczęła mnie zagadywać. Nie chciałem być nie miły, dlatego trochę z nią pogadałem. Wiedziałem, że chodzi jej o coś więcej, ale wytłumaczyłem jej, co wydarzyło się w moim życiu i dziewczyna to zrozumiała. Na odchodne zostawiła mi swój numer. Bardzo ją polubiłem, ale jak na razie jest za wcześnie na następny związek, ale kto wie może za jakiś czas. Kto by pomyślał, że w tym samym miejscu poznam kogoś, z kim chciałbym spędzić resztę życia. To miejsce jest magiczne. Może zacznę kolejny związek, ale (t.i) zawsze będzie tą jedyną i nigdy o niej nie zapomnę. Tak jak mówi małe srebrne serduszko, które mi podarowała 'Forever Together'.

_________________________________________________________________________________

Muszę wam się do czegoś przyznać… a właściwie do dwóch rzeczy. Po pierwsze trochę łez mi poleciało, kiedy to pisałam (nadal nie wiem, dlaczego bo nie jest to aż tak smutne) ,a po drugie mam kryzys. Tym kryzysem jest brak weny, nie mam pojęcia czy dam coś napisać na następny tydzień, ale się postaram. Przepraszam, że was zawiodłam (jeżeli ktoś to w ogóle czyta) obiecuje, że dam z siebie wszystko, a jeżeli nie dam rady nic wymyślić to po prostu będę wystawiała krótsze imaginy albo imaginy z gifami.





2 komentarze:

  1. To chyba najsmutniejszy imagin jakiego czytałam, popłakałam się niemiłosiernie. :< Ale przez to jest taki piękny♥ I nie dziwię się, że płakałaś pisząc to :3 Kochanie inspiruj się życiem, piosenkami, wszystkim, a jeśli to nie pomoże... To musisz wiedzieć, że imaginy z gifami, pod którymi są takie wiesz, opisy króciutkie sytuacji, są cudowne.:3 Jednak wierzę w Ciebie. :* Czekam na więcej.♥

    OdpowiedzUsuń